Ostatnio wybrałem się na rodzinny spacer z parą moich przyjaciół, Martą i Adamem, oraz Olafem. Chcieliśmy skorzystać z ostatnich ciepłych jesiennych chwil, których i tak w tym roku nie brakowało. Znamy się od lat, miałem już wcześniej przyjemność fotografować Martę i Adama, jednak dopiero teraz pojawiła się okazja, żeby sfotografować całą rodzinę.
Tego dnia było pochmurnie, powietrze pachniało wilgocią, a pod stopami chrzęściły liście. Idąc pośród szumiących drzew mogłem uwiecznić kilka “zupełnie niepozowanych” 😉 rodzinnych portretów, miłość dwojga zakochanych w sobie ludzi oraz ich niesamowitą relację z małym człowiekiem, pełną radości i szaleństwa. Zresztą – szaleństwo udzieliło się wszystkim do tego stopnia, że nie wiem, kto był bardziej dzieckiem na tej sesji 😉
Prośba, żeby nie zwracać na mnie uwagi, została przyjęta z uśmiechem i natychmiast wzięta do serca. Plan był prosty – szukać najbardziej żółtych liści, szurać nogami i śmiać się tak bardzo, że będą boleć brzuchy. Olaf systematycznie uciekał sprzed obiektywu, co pozwoliło na złapanie kilku intymnych spojrzeń i gestów zakochanej pary. Hitem była także deska, i nie wiem, jak to się dzieje, ale Olaf, który nigdy nie jeździł, po chwili znalazł własny styl jazdy i śmigał o niebo lepiej niż ja.
Dziękuję z całego serca mojej Trójce za możliwość sfotografowania, a Was zapraszam do oglądania 😊